piątek, 12 października 2007

"North & South" Elizabeth Gaskell - książka a film

Często zdarzało się, że to film sprawił, że zainteresowałam się daną książką czy ogólnie twórczością pewnego autora, i "North and South" Elizabeth Gaskell jest jednym z przykładów.

Może na początek o samej książce. Powieść była publikowana w odcinkach w czasopiśmie "Household words" w latach 1854-55. Tytuł wskazuje na główny temat - kontrast między realiami życia i obyczajami na przemysłowej północy i rolniczym południu Anglii, jednak można przypuszczać, że autorce bardziej zależało na przedstawieniu losów głównej bohaterki i przemiany, jaka się w niej dokonuje, jako że początkowo książka miała nosić tytuł "Margaret Hale" i tylko pod presją wydawcy Gaskell zmieniła tytuł na "North and South".

Margaret Hale, młoda dziewczyna mieszkająca przez jakiś czas w Londynie z kuzynką Edith, po jej ślubie wraca na wieś do ukochanego Helstone. Choć "ukochane" nie wyraża całkowicie stosunku Margaret do rodzinnych stron - Helstone jest dla niej rajem, najwspanialszym i najpiękniejszym miejscem na ziemi. Pobyt w domu pokazuje jednak Margaret, że jej rodzina nie jest tak idealna, jak ją pamiętała - matka, będąca słabego zdrowia, źle się czuje mieszkając w skromnej plebanii i Margaret z trudem znosi jej narzekania. Jednak gdy po kilku miesiącach jej ojciec, który jest pastorem, z powodu konfliktu z biskupem odchodzi z kościoła i musi wyprowadzić się z probostwa Helstone, Margaret jest zdruzgotana. Z rodziną przeprowadza się do Milton, przemysłowego miasta, w którym jej ojciec ma prowadzić wykłady i uczyć prywatnie. Pani Hale źle znosi tę sytuację, więc wraz z zaufaną gospodynią Dixon jedzie na krótko nad morze, podczas gdy Margaret i jej ojciec poszukują odpowiedniego lokum. Podczas poszukiwań Margaret poznaje Johna Thorntona, młodego właściciela fabryki, który ma być uczniem jej ojca. Dziewczyna, tyle czasu bywająca w londyńskim towarzystwie, od razu uprzedza się do niego, uważając, że człowiek trudniący się handlem nie może być gentlemanem. Nie znając reguł rządzących tym światem, Margaret zbliża się do warstw robotniczych, głównie za sprawą przyjaźni z Bessy Higgins, pracownicą fabryki Thorntona, oraz jej ojcem, Nicholasem. W obliczu zbliżającego się strajku, prowadzi to do zaostrzenia się stosunków między nią a Thorntonem, który jednak nie może oprzeć się jej czarowi.

Przeprowadzka do Milton generuje poważne zmiany w życiu Margaret i zmusza ją do zmiany sposobu myślenia i innego spojrzenia na świat, jak i również uczy samodzielności.

Jak napisałam na początku, pierwszy zobaczyłam film, a dokładniej serial BBC z 2004 roku, z Danielą Denby-Ashe i Richardem Armitagem w rolach głównych. Serial mi się spodobał, lecz nie wywołał zbyt gorących uczuć, więc byłam zdziwiona, gdy książka wciągnęła mnie tak, że nie mogłam się oderwać. Trudno mi powiedzieć, co mnie tak naprawdę zachwyciło - czy bardzo plastyczny i lekki styl Elizabeth Gaskell, czy postać głównej bohaterki, jej losy, czy interesująco zarysowany wątek miłosny - przypuszczam, że wszystko na raz.
Po przeczytaniu książki mogłam spojrzeć na serial nie jak na utwór sam w sobie, lecz jak na adaptację, co również pomogło mi zdefiniować, CO w serialu mi się nie podobało. W pierwszej kolejności wymieniłabym to, co często spotyka adaptacje literatury XIX-wiecznej, a mianowicie sprowadzenie na ogół wielowymiarowych opowieści do prostej historii miłosnej, dla której inne wydarzenia są tylko tłem, które pozwala odróżnić jeden romans od drugiego. W serialu na pierwszy plan wysuwa się uczucie Johna Thorntona (świetnie zagranego przez Richarda Armitage'a) do Margaret (całkiem nieźle zagranej przez Danielę Denby-Ashe), i niestety tylko ta historia miłosna trzyma cały film. Jak dla mnie - to trochę za mało. Drugim wątkiem, który wysuwa się na czoło opowieści filmowej, są problemy robotnicze, pokazane trochę szerzej niż było to ujęte w książce. Wszystkie wątki robotnicze sprawiają, że film zdaje się być dość ponury, choć książka, jak wspomniałam, jest napisana lekkim stylem (tu dodam, że rozgraniczam kwestię pewnej powagi wydarzeń i powagi stylu - książka może mówić o wydarzeniach smutnych czy poruszających, a być napisana stylem pogodnym i według mnie to ma miejsce w przypadku "N&S"). Brak mi za to było w filmie pokazania wielkiego przywiązania Margaret do rodzinnych stron, jej stosunku do matki (czyli naturalnej miłości dziecka, połączonej z racjonalną oceną charakteru i usposobienia rodzica), znaczenia pana Bella, przyjaciela pana Hale'a i ojca chrzestnego Margaret, w jej życiu; z innej strony - specyficznego uczucia pani Thornton do syna Johna; plus dość tendencyjne ukazanie Henry'go Lennoxa, adoratora Margaret z początku opowieści, jako "wroga" rozwijającego się uczucia bohaterów. Inna kwestia - pozbawienie adaptacji nutki humoru, której nie brak w powieści. Wymieniać można długo.
Ostatnią rzeczą (biorąc pod uwagę linię czasową filmu), jaka mnie razi, jest końcowy pocałunek. Razi mnie z dwóch powodów - po pierwsze jest nagrany w sposób, który nazwałabym technicznym - z nachalnymi najazdami na dłonie, zbliżeniami i spowolnieniami (i okropnym momentem, jak Margaret całuje Thorntona w rękę) - przez to ten pocałunek jest nienaturalny (nie mówiąc już o tym, że w epoce wiktoriańskiej nie uchodziło całować się w miejscach publicznych, w tym przypadku - na peronie). Druga kwestia - utarty w filmach schemat, że to scena pocałunku jest kwestią kluczową dla związku między ludźmi i przypieczętowuje ten związek - co może mogłabym znieść, gdyby pocałunek został nagrany inaczej.

Ogólnie można powiedzieć, że w historia filmowa różni się w wielu punktach od książkowej i biorąc pod uwagę wrażenie, jakie na mnie wywarły, nie mogę postawić między nimi znaku równości. Film został sprowadzony do kolejnej kostiumowej opowiastki o miłości, co dla mnie jest dość płytkie i niewciągające.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

http://markonzo.edu http://www.freerepublic.com/~ashleyfurniture/ http://www.rottentomatoes.com/vine/showthread.php?p=17358695 http://blog.bakililar.az/adjustablebeds/

Anonimowy pisze...

Czy można zdobyć polskie tłumaczenie tej książki?

Anonimowy pisze...

Szanona Pani,
czy mogę prosić Panią o adres mailowy?
Mam pewną informację, która Panią zainteresuje. Dotyczy książki , o której Pani kiedyś pisała na swoim blogu.
Pozdrawiam.
kaloszka@vp.pl