czwartek, 25 października 2007
Pokój z widokiem 2007 - trailer
Oczywiście moją uwagę zwrócił Laurence Fox, którego można zobaczyć przez moment koło 28. sekundy.
Na koniec dodam, że nie zamierzam porównywać tego filmu z wersją Ivory'ego, bo z góry założyłam, że porównania nie ma - wersja Ivory'ego jest po prostu "naj", a inne ekranizację (czyli póki co tą jedną) mogę ewentualnie traktować jako ciekawostkę.
środa, 24 października 2007
Hole in the wall
Henry Purcell (ur. 1659 w Westminster w Anglii, zm. 1695 w Londynie) był jednym z najbardziej znanych angielskich kompozytorów muzyki barokowej. Pełnił funkcję kompozytora na dworze królewskim, organisty opactwa westminsterskiego, a później (w roku 1682) został jednym z organistów katedry królewskiej. Uchodzi on za twórcę angielskiej muzyki narodowej, czego wyrazem może być uznanie jego opery "Dydona i Eneasz" za operę narodową. Wśród jego kompozycji znaleźć można liczne hymny, ody, muzykę instrumentalną oraz sceniczną (w tym tzw. semiopery).
Purcell może swobodnie uchodzić za brytyjskiego odpowiednika Mozarta. podobnie ogromne jest ich znaczenie dla muzyki obu krajów. Purcell również był genialnym dzieckiem i zmarł młodo (w wieku 36 lat, w rezultacie przeziębienia). Sposób traktowania przez niego materiału muzycznego był zupełnie nowatorski. Wprowadził on brytyjski świat muzyczny do epoki dojrzałego baroku bez pośrednictwa Włochów czy Francuzów.
(wikipedia.pl)
Dlaczego właściwie piszę o utworze Hole in the wall? Otóż dlatego, że utwór ten został wykorzystany w scenach balów w trzech filmach kostiumowych - w Emmie z Kate Beckinsale, na podstawie powieści Jane Austen, w Becoming Jane udającym biografię tej pisarki, oraz w Żonach i córkach, ekranizacji powieści Elizabeth Gaskell. Ciekawe jest to, że w każdym z tych filmów taniec do tej muzyki spełnia inną rolę, jak i również odmienne są aranżacje utworu. Przyjrzyjmy się wszystkim po kolei.
Emma (1996; wersja telewizyjna)
Taniec w Emmie wydaje się być jednym z wielu tańców na balu i dopiero bliższa znajomość treści Emmy pozwala zauważyć kilka elementów - taniec jest swego rodzaju pojedynkiem tytułowej bohaterki z państwem Elton, nie darzącym Emmy sympatią, ponadto w tle słyszymy paplaninę panny Bates, podczas której wychwala ona Franka Churchilla, partnera Emmy, ku niezadowoleniu pana Knightley'a, najwyraźniej zazdrosnego o odwzajemnione zainteresowanie Franka Emmą... Aranżacja utworu jest tu pogodna, taniec zaś nie ma być kluczowym czy romantycznym elementem filmu.
Becoming Jane (2007)
W Becoming Jane sprawa przedstawia się inaczej. Może trochę przybliżę sytuację - bohaterka zostaje zaproszona do tańca przez zamożnego siostrzeńca lady Gresham, gospodyni balu, który jest dla niej bardzo odpychający (czego przez cały czas nie mogłam zrozumieć, bo to właśnie pan Wisley, grany przez brzydkiego Laurence'a Foxa, zauroczył mnie w tym filmie), jednak w trakcie tańca zauważa gentlemana na którym jej zależy, lecz który jest zbyt biedny, by równie biedna Jane mogła się z nim związać. Scena balu jest ważną sceną dla filmu, gdyż bohaterowie uświadamiają sobie, co do siebie czują - jest więc również sceną romantyczną, wzruszającą, wywołującą tzw. "motylki w brzuchu". Dlatego sama aranżacja utworu jest inna - bardziej poruszająca, przejmująca, sam taniec jest też ukazany pełniej (kamera porusza się, ujęcia są z różniej perspektywy), z większą ilością par, w tle nie ma również żadnych rozmów, które odwracałyby uwagę od najistotniejszej rzeczy - uczuć i emocji bohaterów.
Nie ukrywam, że film mi się bardzo nie podobał, jednak scena balu została pięknie nagrana - jednak jakże byłoby milej, gdyby reszta filmu nie była tak przekłamanym i uromantycznionym obrazem życia Jane Austen!
Żony i córki (1999; miniserial BBC)
W ekranizacji Żon i córek na podstawie powieści Elizabeth Gaskell aranżacja jest lekka i pogodna, choć rola tego tańca jest trudniejsza do określenia - jest z pewnością elementem romantycznym i przyprawiającym o szybsze bicie serca - bo mamy tu moment, w którym bohater, pan Preston, poddaje się urokowi Cynthii. Jej uczucia są jednak bardziej złożone - uświadamia sobie, że dzięki urodzie może mieć władzę nad ludźmi, a jednocześnie sama powoli dostaje się pod władzę zakochanego w niej Prestona... Trudno mi powiedzieć dlaczego, ale spośród tych trzech scen tę lubię najbardziej - może ze względu na niejednoznaczność sceny, mieszankę różnorodnych uczuć, które za sobą niesie... A może z mojej wielkiej sympatii do Żon i córek.
niedziela, 21 października 2007
Brontë 2008, czyli ciągłe zmiany
Trudno w kilku zdaniach opisać fenomen sióstr Brontë i popularność ich powieści i póki co nie będę się nawet starała tego zrobić, ale przejdę od razu do tego, co ma być tematem tego postu - czyli film biograficzny i ciągłe zmiany w jego obsadzie.
Początkowo w filmie miały grać: Michelle Williams jako Charlotte, Nathalie Press jako Emily i Emily Barclay jako Anne. Michelle Williams mogła budzić zastrzeżenia, głównie dlatego, że jest Amerykanką, ale również ze względu na wygląd - jest zbyt ładna, a przy tym dość przeciętna, chciałoby się powiedzieć - typowa amerykańska lalka. Nathalie Press zaś była wg mnie świetnym wyborem - oryginalna uroda, nie jest ani ładna, ani brzydka. Trudno zaś powiedzieć cokolwiek o Emily Barclay - urodą pasowała na najładniejszą z sióstr, jednak jej wygląd odbiega od wyglądu Anne z portretu. (zdjęcie obok - od lewej - Charlotte, Emily i Anne)
Jednak później nastąpiły zmiany - została Michelle Williams, ale dwie Angielki zostały zastąpione przez dwie Amerykanki - Bryce Dallas Howard i Evan Rachel Wood, podobnie jak Michelle Williams - ładne, ale przeciętne. A do tego Amerykanki, a po "Becoming Jane" nie mam ochoty oglądać amerykańskich gwiazdek w rolach brytyjskich pisarek... (zdjęcie obok - od lewej - nowa Emily i Anne)
Jednak nastąpiły kolejne zmiany - obsada zmniejszyła się o Charlotte, Anne została z poprzedniej wersji, zmieniła się za to Emily, która teraz ma być grana przez brytyjską aktorkę Rebeccę Hall, która jest moim zdaniem lepszym wyborem niż Bryce Dallas Howard - ma bardziej subtelną urodę, i jest przy tym Angielką. (zdjęcie obok - nowa Emily).
Branwella, brata pisarek, od początku miał grać Jonathan Rhys Meyers (który był moim zdaniem świetnym wyborem), jednak ostatnio zniknął z obsady, a nikt nie pojawił się jeszcze na jego miejsce.
Jestem ciekawa, ile będzie jeszcze zmian i czy film w ogóle zostanie zrealizowany. Mam nadzieję, że wszystko się uda i będziemy mieli dobrą biografię z dobrymi rolami angielskich aktorek.
niedziela, 14 października 2007
Panie Davies, co pan wyprawia
Geniusz scenarzysty Andrew Daviesa doceniłam już jakiś czas temu, ze względu na jego wspaniałe ekranizacje klasyków brytyjskiej literatury, szczególnie Jane Austen, ale nie tylko. Jego podejście było można określić dwoma słowami - męskie i przyziemne, lecz właśnie dzięki temu ekranizacje nie były romantycznymi bajkami pełnymi zbędnego patosu, lecz prawdziwymi, szczerymi i poruszającymi opowieściami o ludziach i uczuciach. Lubiłam to, że historie miłosne nie wysuwały się na pierwszy plan; że potrafił tak skrócić powieść w filmie, że zachowany był sens i logika; że dodawał sceny lub interpretował je w sposób z pozoru szokujący, lecz nie wykraczający poza granice dobrego smaku i realia epoki; że pokazywał mężczyzn w taki sposób, że byli prawdziwi, a nie tacy, jakimi chcieliby ich widzieć kobiety; za pewien rodzaj romantyzmu, który nie objawia się w porywach namiętności czy pocałunkach w świetle księżyca, ale w dyskretnych spojrzeniach i gestach. Czemu piszę "lubiłam"? Nadal go za to lubię i będę lubić. Nie zmienia to jednak faktu, że z wielkim przerażeniem przeczytałam doniesienia prasowe o nowej ekranizacji "Pokoju z widokiem" E.M. Forstera, która trochę zachwiała moją wiarę i zaufanie w pana Daviesa...
Ale zacznijmy od faktów. "Pokój z widokiem" to powieść E.M. Forstera, pisarza angielskiego żyjącego w latach 1879-1970. Akcja dzieje się na początku XX wieku. Lucy Honeychurch i jej towarzyszka i kuzynka Charlotte Barlett jadą do Florencji, gdzie wynajmują pokoje w pensjonacie "Bertolini", jednak okazuje się, że dostają pokoje bez widoku. Sytuację starają się naprawić goście hotelu, ekscentryczny pan Emerson i jego syn George, który od razu zwraca uwagę na Lucy. Okoliczności sprawiają, że dziewczyna wbrew własnym uczucion chce uwolnić się od George'a, los jednak decyduje inaczej...
Na podstawie tej powieści w 1985 roku powstał słynny film James'a Ivory'ego, w którym zagrały takie talenty jak Helena Bonham-Carter, Maggie Smith, Judi Dench, Rupert Graves, Daniel Day-Lewis czy Julian Sands. Film jest wyjątkowy i niepowtarzalny w każdym aspekcie i trudno sobie wyobrazić, by powstało jeszcze coś tak lekkiego, pogodnego, klimatycznego, a jednocześnie zgodnego z duchem powieści Forstera. Nie sądziłam zatem, że ktoś kiedykolwiek zdecyduje się na nakręcenie nowej wersji, ale jednak ktoś się zdecydował - mówię tu o brytyjskiej telewizji ITV (która ostatnio nie popisała się jeżeli chodzi o Jane Austen) i o Andrew Davisie.
Nie ma co ukrywać - nowa wersja nie będzie lepsza od starej. Nie tylko dlatego, że stara jest perfekcyjna, ale również dlatego, że, jak wspomniałam, nową kręci telewizja ITV, która nie ma jeszcze tak wyrobionej marki jeżeli chodzi o produkcje kostiumowe (w przeciwieństwie do telewizji BBC). Nie uprzedzałam się jednak do tej produkcji, głównie dlatego, że zastanawiało mnie, czy w ogóle jest to możliwe stworzenie czegoś zupełnie innego. Ostatnio znaleziony w internecie artykuł pokazuje, że jest - lecz nie jestem przekonana, czy takie "coś innego" mi odpowiada... W pierwszym odruchu przerażenia miałam ochotę wykrzyknąć "Panie Davies, co pan wyprawia!..."
Do "Pokoju z widokiem" Davies wprowadził kilka nowości - jak na przykład moment, w którym pastor Beebe próbuje poderwać dwóch mężczyzn na ulicach Florencji, sugerujący, że pastor jest homoseksualistą.
Homoseksualizm u Forstera nie jest niczym zaskakującym, sam pisarz był homoseksualistą, jego książka "Maurycy" również zawiera takie wątki; jednak czy można mówić o homoseksualizmie u pastora Beebe'a? W książce nie zauważyłam żadnych tego oznak, choć z drugiej strony mogłam po prostu być pod wielkim wpływem ekranizacji Ivory'ego.
W innym bohaterka Lucy Honeychurch (grana przez Elaine Cassidy) skacze do stawu wraz z ukochanym George'm (Rafe Spall), który jest nagi. Na pomysł tej sceny wpadła Eileen Quinn, producentka. Oczywiście nie zabraknie też sceny łóżkowej Lucy i George'a we Włoszech, w której wyraźnie będzie widać piersi Lucy.Pozostawię to bez komentarza...
Jednak wersja Davies'a będzie bardziej prawdziwa w stosunku do książki Forstera i tematyki w niej zawartej, oraz poruszy kwestie różnic klasowych. Lucy będzie się zmagała z uczuciuem do George'a głównie dlatego, że jest on zbyt pospolity. Zaś drugi adorator Lucy, Cecil Vyse, grany przez Laurence'a Foxa, będzie na tyle atrakcyjny, że przekona widzów, że Lucy powinna wyjść właśnie za niego.
Ten punkt widzenia jest rzeczywiście ciekawy, lecz nie wiem, czy potrafię być obiektywna, bo bardzo lubię Laurence'a Foxa.
Bazując na postscriptum napisanym przez Forstera w 1958 roku, w którym zawarte są sugestie co do dalszych losów bohaterów, Davies napisał nowe zakończenie. Będzie to jedno z najbardziej cierpkich i chwytających za serce dodatków Davies'a do adaptacji i z pewnością wywoła dyskusje wśród fanów Forstera.
Mówiąc ogólnie - mam złe przeczucia i sądzę, że to może być pierwszy raz, gdy zawiodę się na Andrew Daviesie...